Starty Taurus Kreidler MTB Team w Krakowie i Polanicy-Zdroju
W czasie ostatniego weekendu zawodnicy Taurus Kreidler MTB Team wzięli udział w dwóch cyklach wyścigów kolarstwa górskiego. W sobotę (7 maja br.) Mateusz Zoń walczył w Bike Maratonie w Polanicy-Zdroju, a Tomasz Dygacz podjął rywalizację w Krakowie, gdzie odbył się Skandia Maraton Lang Team.
Bike Maraton w Polanicy-Zdroju
W wyścigu zorganizowanym w Polanicy-Zdroju na dystansie Mega startował Mateusz Zoń. Udało mu się zająć 5. miejsce w kategorii OPEN. Na podium stanęli Gracjan Krzemiński (Mitsubishi Materials MTB Team), Piotr Kurczab (SGR Specialized) i Mikołaj Dziewa (SGR Specialized).
„Startu w Polanicy-Zdroju nie zaliczę do udanych – od początku nogi nie chciały kręcić… W moim wykonaniu sobotni wyścig zaliczę do walki z samym sobą, a nie jako rywalizację o najwyższe lokaty. Na pocieszenie udało mi się zająć drugie miejsce w swojej kategorii wiekowej, ale mam nadzieję, że z kolejnymi startami forma będzie coraz lepsza” – komentuje Mateusz Zoń.
Skandia Maraton Lang Team w Krakowie
W Krakowie startował tymczasem drugi kolarz Taurus Kreidler MTB Team – Tomasz Dygacz. Na dystansie Medio (64 km) zajął ostatecznie 26. miejsce w kategorii OPEN. Pierwsze trzy miejsca zajęli Michał Górniak (Duda-Cars TP-LINK Rybczyński-Bikes), Kamil Kuszmider (TRW Cloudware Team) oraz Filip Jeleniewski (Duda-Cars TP-LINK Rybczyński-Bikes).
Jak wskazuje zawodnik Taurus Kreidler MTB Team, pogoda podczas wyścigu była słoneczna, a jego nastawienie – szczególnie po budzącym niedosyt 4. miejscu w poprzedniej edycji cyklu – bojowe.
„Po starcie dość szybko utworzyła się grupa 4-osobowa, w której byłem i ja. Do około 40 kilometra wspólnie pracowaliśmy i systematycznie zwiększaliśmy przewagę nad kolejnymi zawodnikami. Na stromym podjeździe zaatakował Michał Górniak i zdołał nam odjechać, ewidentnie miał dziś moc. Ja wraz z Bartkiem Kołodziejczykiem i Piotrem Rzeszutkiem na około 50 kilometrze straciliśmy kontakt z trasą i po kilku dodatkowych kilometrach udało nam się na nią powrócić. Niestety, tego dnia miałem siły na mniej więcej dwie godziny jazdy, po czym musiałem zadowolić się walką z własną psychiką. Jedyny pozytyw z dzisiejszego dnia to fakt, że rower znowu spisał się bardzo dobrze” – relacjonuje Tomasz Dygacz.